Zwykle pogoda nie jest jakimś kluczowym czynnikiem w trakcie reportażu. Oczywiście każda para młoda chce by było pięknie i słonecznie. Ja też, ale muszę zrobić swoje na maksa cokolwiek niebiosa dadzą. Nieco inaczej jest jednak, gdy elementem reportażu jest ślub plenerowy. W takich przypadkach ciężkie, ciemne chmury wprowadzają mocny element stresu – u mnie i tym bardziej u młodych. Tak też było tutaj podczas reportażu Sonii i Mikołaja, gdy podczas przygotowań nerwowo spoglądaliśmy przez okno.
Póki co mamy jednak dach nad głową, a ciemność za oknem zaserwowała super tajemnicze światełko w pałacowych wnętrzach 🙂
I ja to bardzo szanuję!
Bo niekażdy reportaż daje mi takie kreatywne warunki do zabawy światłocieniem
A do tej miłej pary bardzo mi to pasowało w tym momencie
Teraz podobny secik z Sonią
Nie widać oznak przejmowania się tym, że zaraz ceremonia
I jak się okazało kilka chwil później – słusznie, bo słoneczko wyszło w porę!
I mogliśmy cieszyć się tak wspaniałym anturażem!
Do tego sporo ciekawej mimiki i spontanicznych gestów 🙂
Dobrze, bardzo dobrze! Tak trzymać!
Jak grupówka to wołam EKSPRESJA 🙂
A teraz po schodach do góry…
I zaczynamy przyjęcie w nietypowym klimacie instrumentów smyczkowych 🙂
A gdy przyszedł czas plenerku…
Słonko znów się rozchmurzyło robiąc nam dobrze!
Bardzo dobrze!
Cholera, ultra dobrze…
Ale starczy tych zachwytów światłem, bo tu się dzieją mocne rzeczy!
Ekspresji w gestach to tutaj im ani przez moment nie brakowało 🙂
I ja to znowu bardzo szanuję!
Jednak, gdy już zrobiło się ciemno, wróciliśmy skąd przyszliśmy
By dokończyć dzieła!